Ze swoimi wszystkimi innymi problemami, mentalnością ludzi, sposobem wymowy, ubioru, zachowania, wszystkim, wszystkim co wiejskie. Kilka lat temu, zaraz po przeprowadzce nie rozumiałem tego. Nie rozumiałem, że po podwórko biegają sobie kury, coś ryczy w budynku, śmierdzi i te sprawy.
Nie, że jestem tu wielkim mieszczuchem, który nabija się z każdego kto tylko nie patrzy na ubiór etc. bo tak nie jest. Po prostu nie rozumiem, że kiedy ja nie mówię nic na temat czyjegoś ubioru ktoś może mówić cokolwiek o moim. Hitem, hitów okazało się raz pytanie 'gdzie Ty masz skarpety' zaśmiane w głos. Wiadomo, pytanie o daszek z korka w snapbacku (no kurwa) też wystąpiło.
Jeszcze prostszy przykład. Po szkole od razu muszę iść na trening, więc żeby nie zapieprzać kilometra do domu po torbę biorę ją do szkoły, szepty typu 'po co mu ta torba', 'wielbłąd' słychać na drugim końcu szkoły, nie rozumiem naprawdę co dziwnego jest w tym, że ktoś robi po szkole coś innego niż siedzi na dupsku, albo gra w majnkfraty i inny syf.
Oczywiście, są ludzie, którzy jak ja żyją troszkę w większym obszarze umysłowym niz 1x1 km, ale są to wyjątki. Wyjątki, które lubię cenię i szanuję i dla nich serdeczny props ode mnie, bez was bym się tu powiesił na tej wsi, dzięki ;).
Niemniej lubię ten spokój, lubię kiedy nie budzi mnie odkurzacz u sąsiada na górze tylko krzyk mamy (wróć jednak niech ten odkurzacz zostanie).
Mimo wszystkich wad wsi nie wróciłbym dziś już do miasta, bo chociaż zdawało mi się, że więzi mogą powstać tylko w relacji człowiek-człowiek, to czuję więź, więź do mojej wioski.
Wiem, że post stoi na słabym poziomie, wiem to po tym jak go czytam, ale no sami rozumiecie, święta i te sprawy.
https://www.youtube.com/watch?v=QNKoffKVWHs
Blau :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz